08:34:00

Kolejne 365 dni

Tak sobie myślę o tym filmie i wszystkich niepochlebnych opiniach na jego temat i zastanawiam się czy mój odbiór w wielu wypadkach jest o tyle błędny, czy podchodzę do okrzykniętych filmów w inny niżeli większość widowni sposób. 

Rzecz jasna nie pokuszę się o stwierdzenie, że jest to arcydzieło, ba!, nie powiem nawet, że jest to dobry film, ale... No właśnie, ale. Potencjał byłby w tej produkcji, gdyby skrócić ją do wersji 45-minutowego odcinka serialu. Ładne widoki, ładna muzyka, całkiem ładni aktorzy. I tyle z tej ładności, bo jako sposób na spędzenie popołudnia czy wieczoru - nieładny. W ogóle, chciałam się cofnąć do swojej recenzji pierwszej części tej produkcji, gdzie jeszcze miałam względne ambicje czytania książki przed seansem i samą mnie dziwiło, że takowej nie ma. Po niezbyt długiej jednak chwili namysłu stwierdzam, że przecież niewiele w tym temacie mam do powiedzenia.

A całkiem szczerze - pierwszej części nie pamiętam, poza zażenowaniem w trakcie oglądania. Drugą, pamiętam, oglądałam śmiejąc się pod nosem w czasie, gdy pisząc smsy z koleżanką nie mogłyśmy przezwyciężyć niczego dalej niżeli właśnie serialowych czterdziestu minut. I tutaj miałam podobnie. Tysiąc przerw w trakcie, by na koniec stwierdzić, że znów nie było warto, ale wygrała - jak w wielu przypadkach - ciekawość. 

Jedyne, co mi się w tym filmie podobało, to relacja Laury z matką i rozmowa, która wydarzyła się w temacie damsko-męskim, zaspojlerowana w wielu recenzjach jako płytki monolog. I tak się tylko zastanawiam, po kilku dniach od tego wątpliwej jakości seansu, cóż autor miał na myśli...