|  | 
| źródło: grafika google. | 
Dzień dobry! 
W ramach babskiego popołudnia wybrałam się wczoraj do kina na jedną z wielu kuszących nowości tego roku - Cudownego chłopaka. I powiem Wam, że nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam produkcję wywołującą podobne emocje. Ale od początku. 
Dla 10-letniego Auggiego nie ma niczego bardziej niezwykłego niż "zwykły dzień w szkole". Urodzony z licznymi deformacjami twarzy, dotąd uczył się w domu pod okiem mamy. Teraz jednak, zaczynając 5 klasę w normalnej szkole, ma nadzieję, że koledzy potraktują go jak zwyczajnego chłopca. Jego wygląd sprawia, że staje się szkolną sensacją, a dla wielu wręcz "dziwadłem". Jedni się z niego śmieją, inni wytykają palcami, ale nikt tak naprawdę niczego o nim nie wie. Wszystko zacznie się zmieniać, gdy w szkole pojawi się nowa uczennica. Urocza Summer potrafi dostrzec w Auggiem coś więcej niż nietypowy wygląd. Wystarczy jeden przyjazny gest, jedna pomocna dłoń, by obudzić w Auggiem siłę, dzięki której będzie potrafił udowodnić, że nie tylko twarz czyni go kimś niezwykłym.
|  | 
| źródło: grafika google. | 
Auggie odziedziczył po rodzicach 
znacznie więcej niż kolor oczu - w wyniku mutacji genu od okresu 
płodowego zmaga się z deformacją twarzy. Kilkanaście operacji w 
pierwszych latach życia "dały mu twarz", którą możemy oglądać, a która 
stanowi największy jego kompleks i powód do pewnego rodzaju strachu 
przed otoczeniem. Chcąc sprawić, by otworzył się na ludzi rodzice 
podejmują decyzję, by edukację domową zakończyć na czwartej klasie, a do
 piątej już posłać go do szkoły. O ile stara się nastawić na ciekawskie 
spojrzenia i sam nie postrzegać innych przez pryzmat tego, jak pozostali
 uczniowie na niego patrzą - nie da się całkowicie odwrócić wzroku.
Historia
 Cudownego chłopca to dramat opowiedziany przez pryzmat Słońca, wokół 
którego krąży energia bliskich Auggiemu ludzi. Miranda, przyjaciółka Vii
 (siostry chłopca) określiła go tym mianem uświadamiając sobie i 
wszystkim dokoła, że ten pokrzywdzony przez genetykę chłopak ma w sobie 
niezwykły dar - przyciągania i sprawiania, że ludzie skupiają się na 
poszukiwaniu głębi. 
To
 nie jest lekki i łatwy film. W jednej z pierwszych recenzji na 
filmwebie przeczytałam, że reżyser łączy momenty zabawne, wzruszające i 
refleksyjne i wydaje mi się, że to najlepszy z opisów, z jakim możemy 
się spotkać. 
Historia
 Auggiego to historia rodziny, którą łączą bardzo silne więzi, która jak
 każda inna ma swoje lepsze i gorsze momenty. To historia matki, która 
odsunęła swoje marzenia na dalszy plan, by poświęcić się dziecku, ojca, 
który bezwarunkowo kocha swoje dziecko, siostry, która poszłaby w ogień 
za swoich młodszym bratem i znajomych, którzy stając się bliskimi 
zaczynają patrzeć na świat w inny niż dotąd sposób. 
|  | 
| źródło: grafika google. | 
Dlaczego dawno nie widziałam takiego filmu i co tak naprawdę znaczy takiego? 
To
 wyjątkowa historia Cudownego chłopca i cudownych więzi. Historia 
momentami zabawna, ale przede wszystkim wzruszająca. O życiu, które nie 
zawsze usłane jest różami i wyborach, które je kształtują. 
Padło
 w tym filmie wiele słów, które naprawdę warto byłoby zapamiętać. 
Pierwszego dnia w szkole Auggie podzielił się z nami myślą: "mama 
powtarza, że kiedy znajdujesz się w miejscu, w którym nie czujesz się 
dobrze: wyobraź sobie, że jesteś tam, gdzie chciałbyś się znaleźć" - i 
nagle ta przerażająca szkoła stała się znośna. I jeszcze jedno 
(niedosłownie, podobnie jak poprzednie), że każdy w nas nosi w sobie 
mapę, która prowadzi nas do celu (serce) oraz ma coś (twarz), gdzie 
zapisane są wszystkie miejsca, w których już byliśmy - a tego nigdy nie 
zależy się wstydzić. 
Powiem Wam jeszcze, że z każdej strony widziałam kobiety ocierające łzy i słyszałam pociąganie nosem. Na tym filmie chyba nie da się choćby raz nie zapłakać... Naprawdę, szczerze polecam.
Niemniej jednak - widziałam wersję dubbingowaną i wydaje mi się, że to nie był najlepszy wybór.
Powiem Wam jeszcze, że z każdej strony widziałam kobiety ocierające łzy i słyszałam pociąganie nosem. Na tym filmie chyba nie da się choćby raz nie zapłakać... Naprawdę, szczerze polecam.
Niemniej jednak - widziałam wersję dubbingowaną i wydaje mi się, że to nie był najlepszy wybór.
