Dzień dobry!
Przychodzę do Was 
dzisiaj z nie oczywistą recenzją nowości kinowej. Do zakochania jeden 
krok to naszpikowana emocjami... No właśnie, co? Komedia romantyczna 
czy dramat z rodziną w tle?
Sandra po rozwodzie przeprowadza się do siostry i niespodziewanie wśród jej szalonych przyjaciół odkrywa na nowo radość życia. *
Gwoli
 ścisłości - Sandra przeprowadza się do siostry, kiedy podczas przyjęcia
 z okazji przejścia na emeryturę jej męża odkrywa, że po 35 latach 
udanego - jej zdaniem - małżeństwa, Mike ma romans z jej przyjaciółką. W
 dodatku romans trwający od pięciu lat.
Dwie główne postacie – siostry, które dawno nie miały ze sobą kontaktu – skonstruowane zostały na zasadzie przeciwieństw, co najpierw prowadzi do starć, a potem do wzruszającego pojednania. Grany przez Timothy'ego Spalla obiekt uczuć jednej z sióstr jest człowiekiem mocno dotkniętym przez los, co budzi w widzach troskę i naturalne pragnienie, by zaznał trochę szczęścia. Garść strategicznie ulokowanych żartów sprawia zaś, że film robi wrażenie lekkiej i przyjemnej komedii.*
O
 ile z tą częścią recenzji na filmwebie się zgadzam, o tyle uważam, że 
przypisanie tego filmu do kiepskich komedii obyczajowo-romantycznych 
świadczy chyba o niezrozumieniu tematyki przez autora. 
Generalnie
 Do zakochania jeden krok to film, który wychodzi naprzeciw młodym 
ludziom chcącym zrozumieć... hm, nie chce użyć tu słowa starość, bo może
 zabrzmi brutalnie - ale tak naprawdę,  owszem, starość. 
Sandra
 ma 60 lat, jej siostra 70, kiedy po 10 ciszy zamieszkały razem w 
momencie, w którym życie tej młodszej przewróciło się do góry nogami. 
Myślę, że przeciwstawność ich charakterów polega głównie na tym, że choć
 wychowały się w tym samym środowisku, żyły jednak w różnych. I to, co 
na pierwszy rzut oka może wydawać się życiem lepszym - rodzina, pozycja,
 pieniądze - wcale nie musi się takie okazać. 
Z
 ręką na sercu mogłabym powiedzieć, że to gdzieś już było, w jakimś 
innym miejscu, w młodszym wydaniu. Ale to właśnie wiek bohaterów, ich 
doświadczenie i dotychczasowe przeżycia świadczą o sposobie postrzegania
 tego, co się w nim dzieje. Zarówno przez nich, jak i przez widza.
Myślę,
 że to jeden z tych filmów, który porusza do łez niczym innym jak swoją 
prawdziwością i otwiera oczy młodszych niż bohaterowie widzów na to, jak
 ważne są w życiu relacje, nie tylko rodzinne, i ich pielęgnowanie. To 
opowieść o wartościach, o marzeniach i szukaniu radości życia mimo 
wieku. O miłości również, ale bardziej niż do płci przeciwnej chyba 
jednak do samego siebie, do rodziny, do życia. 
W
 dodatku jest to film z naprawdę dobrą obsadą, który może nie wbija w 
fotel jak niektóre propozycje, ale z całą pewnością jest tym, który 
przed jakimkolwiek komentarzem trzeba przemyśleć, najlepiej w 
samotności. 
Polecam, ale
 proponuję wziąć chusteczki. Choć szczerze mówiąc w pewnym momencie 
czułam się... Jakby to ująć, żeby źle nie zabrzmiało... Przerażona 
starością. Chociaż to nie tyle wina tego filmu, co raczej mojego 
podejścia. 
* recenzja filmwebu. 
źródło zdjęć: grafika google.



