15:07:00

Kobieta sukcesu

 
Cześć!

Pytałam ostatnio, czy ktoś z Was korzysta z karty Cinema City Unlimited. Szukałam, czytałam, posłuchałam trochę opinii i - bach! - kupiłam. Nie wiem dlaczego napisałam bach, nieważne. Kupiłam w każdym razie, a po bardzo intensywnej sobocie wybrałam się do kina na jedną z polskich nowości - "Kobietę sukcesu". Czy to kolejny sukces polskiej kinematografii? 

Mańka jest kobietą sukcesu, lecz pewnego dnia jej życie wywraca się do góry nogami. Nie zamierza się jednak poddawać i postanawia walczyć z przeciwnościami.

Rozbudowany opis fabuły z filmwebu, nie ma co. Generalnie Mańka, będąca w oczach swojej rodziny i otoczenia uosobieniem sukcesu w spódnicy, jest młodą kobietą, która po skończeniu studiów na Politechnice postanowiła rozkręcić w Warszawie swoją firmę. Nie od dziś wiadomo, że przez żołądek do serca, a że Mańka kocha zwierzęta - produkuje karmę dla psów. Z dobrych składników, od dobrych dostawców, z dobrym marketingiem, za dobre pieniądze. I postawiona przed ultimatum podpisania dużego kontraktu gwarantującego inwestorowi konkretne zyski lub zamknięcia firmy postanowiła zatrudnić się u konkurencji... 


I to chyba wszystko, co mogę Wam powiedzieć, choć dalej jest to gadanie o niczym. Trochę jak ten film

Widziałam niedawno wywiad z Roznerskim u Wojewódzkiego i chociaż ostatnimi czasy naprawdę go lubię (abstrahując od posądzania o beznamiętną grę i skwaszony wyraz twarzy - jego postaci po prostu wzbudzają moją sympatię) to miewam wrażenie - o czym wspomniałam przy okazji poprzedniej recenzji filmowej - że wszędzie jest to samo i wszędzie ci sami. Te same twarze w podobnych postaciach sprawiają, że przestaję je zapamiętywać i to jedna z tych obaw, którą mam z tyłu głowy chodząc na kolejne seanse. 

Ponieważ poszłam do kina na 22:20, a do tego momentu zdążyło już minąć 15,5 godziny odkąd wyszłam z domu, z początku zamykały mi się oczy. Ostatecznie oglądałam ten film z uśmiechem na ustach (był dość zabawny), a kiedy zapaliły się światła uznałam, że muszę na tyle szybko coś tutaj na jego temat napisać, żeby nie zapomnieć o czym to było. 

Nie będę się nad tą produkcją rozwodzić, bo mijałoby się to z celem. Powiem tak: kolejna komedia romantyczna, raczej z rodzaju tych lekkich i przygłupich, dobrych na niezobowiązujący wieczór po męczącym dniu. Z przykrością stwierdzam, że naprawdę nie mam do powiedzenia nic więcej. A myślałam, że będę miała. 


// źródło zdjęć: filmweb.pl