08:25:00

Michalina Grzesiak - Krysia. Mała książka wielkich spraw



Pisałam niedawno o pierwszej książce Michaśki, gdzie wstęp był do mojej miłości do tej osoby, więc nie będę się powtarzać, ale zostawię link - Krystyno, nie denerwuj matki.


To nie jest przewodnik, który poprowadzi was przez gąszcz rodzicielskich wyzwań. Z tej książki niczego się nie nauczycie. Nie znajdziecie tu żadnego tutorialu, który odwiedzie was od popełniania błędów. No serio, to nie tu. Tu notorycznie coś się paprze.
Ta książka pokazuje świat oczami dziecka, a widzenie i rozumienie u pięciolatki to jakby wyższy stopień wtajemniczenia. To jest sztuka. Tak nie oceniać, nie kategoryzować i nie nienawidzić.
Jest w nas, dorosłych, poczucie, że mamy niekontrolowaną władzę nad młodszymi. Przeświadczenie, że wolno nam przelewać w ich głowy dokonania i porażki, wiary i niewierności, chęci i niechęci, lubienia i nielubienia.
Niepopsuty człowiek, kiedy tylko dopuścisz go do głosu, opowie ci o pomaganiu nieznajomemu na dziale z lizakami i tęsknocie za „umarniętą” mamą, chociaż mama jeszcze nigdzie się nie wybiera. Przekona świat, że chłopcy mogą malować paznokcie na czerwono i zakładać sukienki z tiulem. Wskaże też palcem najsubtelniejsze sposoby wyznawania miłości każdemu, kto tylko zechce go posłuchać.
Posłuchajcie Krysi.
„Szczęśliwe dzieci, które mogą być Krysiami i szczęśliwi dorośli, którzy z Krysi nie wyrośli. To wielka sztuka – zachować w sobie trochę dziecka. Nie myśleć kolorami skóry, konwenansami, opiniami innych, nie patrzeć na płeć. Wiedzieć, chociaż przez chwilę, co jest w życiu ważne. Znów zedrzeć buty, farbować włosy bibułą, gadać z mamą o przedszkolnych dramatach, a potem zasypiać w samochodowym foteliku.
Ta książka uczy słuchać uważniej, myśleć prościej, dostrzegać więcej. Ta książka budzi w czytelniku dziecko, które zasnęło znudzone dorosłością.”
Anna Ciarkowska



Właściwie moja chęć przeczytania czegoś więcej niż postów na instagramie zaczęła się od tej pozycji - Krysi. Małej książki wielkich spraw. Zaczęłam jednak od początku, od tego, jak Michaśka poznała Grzesia, skąd się wzięła Krystyna i Jurek, dlaczego kredyt hipoteczny, a nawet dwa, i dlaczego ta Łódź, skoro ja od zawsze mieszkam o krok, a od zawsze nienawidzę.



Krysia, w skrócie nazywając, to jednak zupełnie coś innego. Michalina, o czym wspomniałam ostatnio, jest osobą szczerą do bólu i prawdziwą na wszerz. I właśnie dlatego, patrząc na całą ich rodzinę, chciałam zobaczyć ją jako mamę, bardziej od strony "dla dzieci", z tym dystansem i miłością. Wcześniej widziałam cytaty - prawdziwe na wskroś.


Dzieci zaczynają od zera, od pustych kartek. Są nowe, jak świece z całym knotem i chleb, z którego nikt nie odkroił nawet piętki. Gdybyśmy pozwolili im biec własnym torem, swobodnie, w tempie dla nich najwygodniejszym, niemęczącym wcale, być może udałoby nam się oddalić od niezgód i uciec od smutku. Postanowienie na zawsze - nie psuć niewinności. Uczyć tolerancji, kiedy ich chłonne głowy, jeszcze nieusztywnione schematami myślenia, mają szansę zwiać uprzedzeniom.


Wiecie, ja lubię tematykę dziecięcą, choć do bycia mamą mam drogę jeszcze daleką. Mimo wszystko, z tego co zauważyłam, po Krysię sięgają kobiety na każdym etapie ich życia, niekoniecznie mamy i niekoniecznie te, które są od bycia mamą o krok.


Ta książka nie radzi, nie wyznacza drogi i niczego nie ułatwia. Ta książka jest o moim własnym, niepopsutym człowieku, którego jeszcze nie pożarła rzeczywistość, a którego słuchanie uczy mnie więcej niż przeczytanie milionów książek.


A z drugiej strony to przecież nie jest poradnik wychowawczy. A przynajmniej nie miał być. Choć w mojej ocenie wszystko, co prawdziwe, wszystko, co o życiu i wszystko, co uczy miłości, może być poradnikiem. Choćby nie wychowawczym, to takim... do życia.



Źródło zdjęć: instagram