08:29:00

Anna Carey - Eve



Jak pewnie na przestrzeni lat zdążyliście się już zorientować, nie pałam wielką miłością do fantastyki. A z drugiej strony, lubię od czasu do czasu sięgnąć po coś, co zupełnie nie wpasowuje się w klimat książek, po które najczęściej sięgam. Szczerze mówiąc, Eve wpadła w moje ręce zupełnie przypadkiem i pomyślałam sobie, że skoro już ją mam, to przeczytam i... przyznaję, na krótką chwilę przepadłam.

Dokąd uciekniesz, skoro nigdzie nie jest bezpiecznie?
Szesnaście lat temu zabójczy wirus zmiótł z powierzchni Ziemi niemal wszystkich jej mieszkańców. Świat stał się miejscem śmiertelnie niebezpiecznym.
Osiemnastoletnia Eve nigdy nie wyszła za pilnie strzeżony teren zamkniętej szkoły. Szkoły, w której nie ma mężczyzn ani chłopców. Gdzie ona i dwieście innych dziewcząt przygotowuje się do roli elity Nowej Ameryki.
Ale w przeddzień ukończenia szkoły, Eve odkrywa szokującą prawdę o prawdziwym celu tej nauki – i o przerażającym losie, jaki czeka ją samą.

Eve to jedno z dzieci uratowanych przed samotnością. Gdy zakażeni wirusem dorośli masowo umierali, dzieci zabrano do szkół - by ocalić, wychować w poczuciu wspólnoty, wykształcić i obronić. Przed płcią przeciwną, wykorzystującą i śmiertelnie niebezpieczną. Nie znając niczego poza murami szkoły nie wyobrażała sobie nawet, że życie może wyglądać z goła inaczej. Aż pewnego dnia...

Nie sądziłam, że Eve do mnie przemówi. To dość krótka, szybko czytającą się (celowo używam tego sformułowania, bo miałam wrażenie, że czyta się ona sama) historia postapokaliptycznego świata, w którym nic, co wydawało się znane i bezpieczne, w rzeczywistości nie prowadzi do ocalenia i obiecywanej przez lata utopii.

Jest w tej książce trochę niedociągnięć, kilka zbyt rozwlecznych wątków, które ostatecznie nie znalazły kontynuacji, ale - co bardzo mnie zaskoczyło - to jedna z niewielu pozycji, w której mając pewność jak się skończy... koniec był zgoła inny. Odłożyłam ją na półkę pewnej nocy i przeszłam do poszukiwań kolejnej części przekonana, że to zakończenie w rzeczywistości nie może być końcem - i faktycznie nim nie jest. Ale patrząc na tę historię z pewnej perspektywy (czasu i kolejnej przeczytanej pozycji), nie jestem już taka pewna, czy chciałabym do Eve wrócić.

Niemniej - polecam na wieczór, z którym nie do końca wiadomo co zrobić. ;-)