16:54:00

Richard Paul Evans - Podarunek.



NIE MA TAKIEGO CIERPIENIA,
KTÓREGO MIŁOŚĆ NIE BYŁABY
W STANIE ULECZYĆ.

Natan Hurst, cierpiący na syndrom Tourette'a pracownik działu ochrony sieci sklepów muzyczny, nienawidzi świąt Bożego Narodzenia. Choinka i prezenty od lat przypominają jedynie o tragicznych wydarzeniach, które zniszczyły mu dzieciństwo. Kolejną zbliżającą się Gwiazdkę spędziłby zapewne samotnie, gdyby nie zamieć śnieżna, odwołany przedświąteczny lot i przypadkowe spotkanie z młodą kobietą i jej dziećmi... 
Podarunek o również historia niezwykłego chłopca, który zmienił życie bliskich mu osób, pomagając im zrozumieć siebie i świat. To lektura pełna ciepła, zrozumienia i nadziei. 







Sceptycznie podchodzę do tego typu opisów. Zawsze wydaje mi się, że reklamowanie książki poprzez zapewnienia o przedstawionym w nim cieple i nadziei to tani chwyt marketingowy, który ma przyciągnąć zagubionych i nieszczęśliwych czytelników. I pewnie działa, biorąc pod uwagę zainteresowanie tego typu książkami, a ja tego nie potępiam, bo literatura to literatura, a nie mnie oceniać co kto lubi. No a z drugiej strony ja też sięgam czasem po książki, które nie od razu wbijają się w kategorię: muszę ją przeczytać. I czasem bardzo pozytywnie mnie one zaskakują.

Na Podarunek wpadłam w serwisie Lubimy Czytać, a następnie jako pierwszy zobaczyłam go w bibliotece. Postanowiłam po niego sięgnąć, zaczęłam czytać ponad tydzień temu, ale szczerze mówiąc niezbyt mnie on wciągnął. Do czwartkowego wieczoru, kiedy leżąc w łóżku zrobiłam drugie podejście i... spędziłam pół nocy nie mogąc się oderwać. Aż nagle się skończyła.

Mogłabym opisać tutaj jej treść, przedstawić Wam po kolei wszystkich bohaterów i na końcu dodać, że warto po nią sięgnąć. I przyznaję, że nawet zaczęłam to robić. Ostatecznie skasowałam jednak napisany tekst i doszłam do wniosku, że zamiast skupić się na głównym bohaterze (będącym jednocześnie narratorem) - przedstawię Wam kluczową postać chłopca o imieniu Collin. Jego jednego.

Otóż Collin jest dziewięcioletnim małym mężczyzną, jak zwykła nazywać go mama, który jak na swój wiek przeszedł w życiu stanowczo zbyt wiele. Choruje na białaczkę, cierpi na poważną wadę serca, której nazwy w tej chwili nie pamiętam, ale w praktyce oznacza to, że działa jedynie połowa tego małego, będącego jednocześnie wielkim, serduszka. Collin jest chłopcem, który pewnego wieczoru... umarł i opuścił swoje ciało. Sześć minut później wrócił do niego jednak, zyskując coś więcej niż życie.

Podarunek; rozdział 23.

I właśnie ta podróż do drugiego świata sprawiła, że dziś jest wyjątkowy. Choć nieustanne choruje i wydawać by się mogło, że jego byt na ziemi można określić raczej mianem egzystencji niż życia - w rzeczywistości jest osobą, która korzystając z ostatnich oddechów uczy ludzi w swoim otoczeniu, jak cenny jest każdy kolejny dzień. Niby to nie on jest tutaj głównym bohaterem, ale to jego historia wniosła do powieści najwięcej.

Podarunek to opowieść o naiwnej miłości dwojga dorosłych ludzi (co właściwie jest kwestią sporną, bo względem siebie zachowują się raczej jak dzieci), których połączyło nieszczęście małego chłopca. To faktycznie historia pełna ciepła i nadziei, która zmusza do refleksji i wyciska łzy na ostatnich kartkach. Nie jest to najlepsza książka, jaką przeczytałam w życiu, ale z całą pewnością ślad po niej na długo we mnie zostanie.

Podarunek; rozdział 31.

Moja ocena: 5/6

+ zapraszam do "zwiedzania" zakładek na górze :)